foto:Krzew przed cięciem
foto: i po cięciu
Powoli odchodzę od koncepcji niskiego prowadzenia i okrywania ramion wieloletnich ziemią. Kiedy zobaczyłem jak sztywne są te ramiona które zostały z zeszłego roku to nie bardzo wyobrażam sobie przyginanie ich do ziemi, a usypywanie kopców które by je zakryły bez przyginania na taką wysokość, byłoby przedsięwzięciem porównywalnym z wykopaniem kanału Panamskiego!@#@$.
Wygląda więc na to, że poprowadzimy na średniej wysokości, podwójne ramiona wieloletnie, bez okrywania na zimę, plus co roku pozostawiana będzie jedna łoza z nasady jako zapasowa, która będzie przyginana i okrywana na zimę. Jak się trafi ostra zima i przemarzną ramiona to pójdą pod sekator a z odkopanej łozy odbudujemy krzew, jeśli natomiast zima będzie łagodna to ramiona zostają a łozę zapasową skracamy na 2 pąki itd.
Oczywiście bez względu na sposób prowadzenia okrywamy nasady krzewu.
Nie obędzie się i tym razem bez eksperymentu, czyli pozostawiamy bez okrywania kilka krzewów dwu letnich które mają już wyprowadzone ramiona(trochę marne ale owocowały pięknie). Spróbujemy zanotować najniższe temperatury tej zimy i zobaczymy jakie będą skutki. Wyniki na wiosnę.
foto: jedna z ofiar okrutnego eksperymentu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz